czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 6

Gdy kamerdyner skończył zmieniać moje opatrunki obaj mężczyźni patrzyli na mnie niepewnie.
-A więc Monika... Mi się nie chce wierzyć że jesteś córką mafiozy... - Mruknął Robert.
- A co mam ci udowodnić? - posłałam mu krzywy uśmiech.
-Jeśli zrobisz mu krzywdę nie daruje ci tego rozumiesz?? - warknął ostrzegawczo Michał. Na co tylko się zaśmiałam i zaczęłam mówić:
- Nie martw się twojemu siostrzeńcowi nic nie zrobię. Sebastian zwróciłam się do kamerdynera.
-Oczywiście pani. - skłonił się lekko.


Ruszyliśmy w stronę mojej sali ćwiczeń. Gdy dotarliśmy na miejsce pewnie wpuściłam ich do sierotka. Wewnątrz było mnóstwo miejsca a na ścianach widniała broń różnej maści. Rzuciłam pistoletem w stronę Sebastiana.
- Naładowane są kulami barwiącymi więc nie zrobisz sobie krzywdy... - mrukłam.
Najpierw się od siebie trochę odsuneliśmy i się zaczęło poruszaliśmy się szybko ale i tak to ja przyłożyłam lufe do jego głowy.
- Za wolno - odparłam i ruszyłam w stronę drzwi.

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 5 (koniec rozdziału)

Gdy uznałam że wystarczająco się nagapili na moją łazienkę weszłam do sierodka i zatrzask dwie po prysznicu ubrałam się.
Gdy wyszłam z łazienki kamerdyner usadził mnie na kanapie i zaczoł ściągać bandaże z mojego ramienia na co patrzyli obaj faceci.
- Monika masz jasny tatuaż - zauważył Robert zerkając na mój nadgarstek.


- A tak dzięki - lekko się do niego uśmiechłam.


******************************************************************************
Dobra to dokończenie 5 rozdziału bo z fanem miałam problem ;-; ale teraz jest już ok. Prosiła bymby.m o jakiegoś koma.

Rozdział 5

                          Rozdział 5
-Nie raczej nie - mrukłam i spojżałam z niechęcią na wysokiego męszczyzne.
-Monika?! Czy coś się stało? - usłyszałam głos natrentnego chłopaka.
-Nic takiego tylko jacyś dwaj idioci mi duże trują. - spojżałam wymownie na Roberta.
-Rozumiem, że ta aluzja dotyczy mnie?- zaśmiał się cicho chłopak gdy nagle zauważył leżące u moich stóp ledwo żyjące ścierwo człowieka. I zwrócił się do kamerdynera: - Pan to zrobił?
-Oczywiście, że nie. To panienka.  - kamerdyner spoglądał na mnie z nie kryją radością.
- Monika mała by zrobić coś takiego?! - chłopak patrzył na nas z niedowierzaniem.
-Czemu nie?  Przecież nie wygodna na niewinną dziewczynkę. A jej ruchy są zbyt precyzyjne - usłyszałam głos Michała - A więc co cię tu sprowadza Moniko? Jeśli tak masz wogóle na imię.
-Może pójdziemy gdzie indziej to nie miejsce na takie rozmowy. - zauważył kamerdyner usłuszenie.
- Tia może i racja. - ruszyłam w strone rozwiązania uliczki. A trzej mężczyźni szli za mną w milczeniu.
  10 minut później.
 Gdy dotarliśmy pod mój dom wyłączyłam alarm i wpuściłam ich do sierodku oczywiście kamerdyner pokręcił głową i pokazał dłonią, że mam wejść przed nim. Westchłam i stanęłam w moim salonie.
-Matko ale wielki - jęknoł jeden z moich niechcianych gości.
-Tak sondziesz? - udawałam miłą.
- A co nie jest?! Jest wielkości mojego całego mieszkania razy 2!- jęknoł rozpalona Robert.
- To dobrze, że nie widziałeś mojej łazienki- słodko się uśmiecham. 
- A więc może przejdziemy do tematu kim dokładnie jesteś? - zaproponował lekko zoztrzęsiony widokiem mojego domu Michał.
- Może i racja... - Westchłam cicho i zaczęłam opowiadać: - Moja rodzina jest jedną z najbardziej niebezpiecznych mafii na świecie. Jestem córką lidera. Można powiedzieć, że zostałam wychowana na mordercę motto mojej rodziny bżmi: ,, Nie znaj litości, bo inni jej nie znają"
-Jak to? To twoi rodzice nie reagowali? - zapytał Michał.
- Reagowali?! Oni mnie zamykał w piwnicy z szczura gdy nie chciałam walczyć. - pycha na co obaj zareagowali szokiem
- Nigdy bym tak nie kazał mojego syna ani jego brata... A właśnie rodzeństwo! Masz jakieś? - zapytał niepewnie Michał. Gdy podszedł do niego mój kamerdyner i postawił przed nim filiżanke kawy tylko kino głową i w pełni skupił się na mojej wypowiedzi. 
- Miałam siostrę bliźniacze.  Została zabita mając 9 lat.
- Panienko może chwila przerwy musi panienka się trochę odświeżyć. Powinienem również obejrzeć i zaangażować rany powstałe po ostatnim zajściu... - zauważył usłuszenie kamerdyner.
- Może i racja.- spojżałam na osoby siedzące naprzeciwko mnie. - Możecie  poprzechodzać się po moim domu nie prubuje otwierać dni zamkniętych na klucz. Zaraz wróce. 
Wyszłam leniwie z mojego salonu i ruszyłam w strone sypialni.

Za moimi plecami stanął Robert i patrzył z otwartą gębą na mój pokój i łóżko. 
- No co lubię czuć, że latam.  - lekko się uśmiecham. - A ten pokój zaprojektowała sama. Wzięłam przygotowane na komodzie  ruszyłam do łazienki ale najpierw dałam ją zobaczyć moim ,, gościom"


środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 4

- Przepraszam, że pytam, ale kim ty pan jest? - zwróciłam się do mężczyzny o czarnych włosach.
- A tak nie przedstawiłem się. Mam na imię Michał i jestem szefem tego tu idioty.
- Nie jestem idiotom -wartknoł Robert.
- To czemu przeszkadzasz tej dziewczynie? - zapytał.
- Niedawno się poznaliśmy i chciałem z nią porozmawiać... Prawda Monika?
-Tia o mało nie wpadłam pod jego motor- wspomniałam mu żeby tylko pozbyć się natrentnego chłopaka.
- Co on znowu nawywijał?! - jęknoł Michał i opadł na krzesło na przeciwko mojego.
- Oh nic takiego! Po prostu rozbił motor gdy uciekał przed kimś. - uśmiecham się pokrzepiająco w strone Michała. A ten tylko poglądy.
- Kto znowu? - warknoł mężczyzna.
- Byli od Tomasa... - odparł niepewnie chłopak. Od Tomasa... T.R. Widziałam go raz. Nie zrobił na mnie wrażenia przeciętny gangster.  Znam gorszych ale oni chyba go szanują przysłuchiwałam się ich rozmowie:
- Widzieli ją? - zapytał pustym głosem męszczyzna.
- Tak z pewnością. - odparł Robert.
- Zabieramy ją do nas tam bendzie bespieczna.
- Przepraszam ale nie ma takiej potrzeby- mruknął i wstałam od stolika.
- CO TY WYGADUJESZ?! ON JEST NIEBESPIECZNY! - krzyczał na cały głos chłopak. Jak łam i zasłonami jego twarzy dłonią:
- Ale nie musisz wrzeszczy o tym na całe miasto. 
Obrócił am się na pięcie i ruszyłam w strone ulicy którą tu przyszłam. Nagle na mojej drodze stanęło 2 goryli no pięknie w biały dzień są aż tak głupi?
-Hej kochaniutka może porozmawiamy? Jeśli będziesz grzeczna to nie objęty ci tej ślicznej buźki. - uśmiechnął się szatyn. 
-Auuuu. - udałam że boli mnie głowa szybko zajęłam soczewkę. I sportem się wyprostowałam - Sorka chłopcy ale nie mam czasu grać z wami w klasy. Głowa mnie boli ale poszukajcie kogoś o swoich możliwościach intelektualnych to się z wami pojawi. - warkłam i przeszłam obok nich.
- O ty kórwo- krzyknął jeden z nich. I spróbował mnie uderzyć.  ,, Sprubował" to dobre określenie bo nie oznacza że mu się udało kupnem go w brzuch a ten padł jak długi. Na drugiego Po prostu spojrzałam a on zaczął uciekać. Więc pomęczyć jeszcze tego leżącego kopuła aż nie zaczoł błagać o litość.
- No i widzisz? Było się na silniejszych stawiać teraz masz tą śliczną buźkę poobijaną - uśmiechnęłam się okrutnie.
Gdy nagle usłyszałam za moimi plecami znajomy głos:
-Panienko, mam nadzieje, że panienka go nie zabiła...

**************************************
Okej to na tyle dzisiaj i jak było? jak zwykle proszę o jakiegoś koma. Staram się jak mogę ale nie pisze długich rozdziałów, obiecuje, że będą pojawiać się częściej. Dobraz jeśli są pytania dotyczące bohaterów to w komach.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 3

   Wyszłam z domu i ruszyłam w strone wyjścia z ulicy. Po kilku godzinach włuczenia się bez konkretnego celu po mieście weszłam do małej kawiarenki której wystrój odrazu mi się spodobał.

Kobieta zza lady przyglądała mi się zaciekawiona, ściągam kaptur i zwróciłam się z słodkim uśmiechem do sprzedawczyni   :
- Czy mogła bym dostać kawę na zewnątrz  ?
-Oh tak oczywiście zaraz pani zamówienie przyniesie kelner - zwróciła się do mnie kobieta. Dzięki ci boże za soczewki, to właśnie dzięki nim wyglądam w miarę normalnie. Teraz zamiast przeażać  wzrokiem to czaruje moją twarzą no pięknie. 
- Proszę oto pani zamówienie. 
-Dziękuję. - uśmiecham się do kelnera był młody max 22 lata trochę niska wy ale jego spokojne rysy wywoływały spokój ale nie u mnie czemu miała bym go zaznać? Taki potwór jak ja na to nie zasługuje nawet na pocieszenie.
- Hej co ty tu robisz?! - rozpoznałam ten głos odrazu. 
- Pije kawe. Nie widać?- a zapytałam patrząc na  Roberta z lekko zmęczonym wzrokiem
- Nie no widać. Mogę się dosiąść? 
-Spoko - odparła krótko. Wiedziałam że coś go dręczy ale nie zwraca łam na to uwagi . Wreszcie zapytał : - Czemu twoje oko nie jest czerwone wczoraj przecież było.
- Cud nazywany soczewkami mi się objawił - mruknął i i obserwowałam przechodniów gdy ktoś do nas podszedł i uderzył z pięści chłopaka w tył głowy. 
- Robert co ty do cholery odpierdalasz? ! Czemu przeszkadza sz tej dziewczynie gdy widać że nie jest tobą zainteresowana?!
- Michał kórwa to bolało! -  jęknoł brunet


-------- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Dobra to tyle na dzisiaj :) Nie  mam czasu na więcej sorry za błędy itp itd. Mam nadzieje że ktoś to czyta ciekawi zostawiać komu z pytaniami poniżej.

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 2

Szybko rozpoznałam okolicę i pociągnęłam go w strone ulicy na której mieszkam, gdy przebiegliśmy obok strażników, zamknęli bramy wejściowe.
-Tu jesteś bezpieczny, em... a jak ci w ogóle na imię? - zapytałam spokojnie.
-Ja? A tak, przepraszam, nie przedstawiłem ci się. Mam na imię Robert - wyciągnął rękę w moją stronę.
-A ja Monika. - zacisnęłam jego dłoń lekko się uśmiechając.
- A więc który jest twój?? - zapytał spokojnie zerkając na ogromne domy.
- To nie twoja sprawa, a teraz powinno być już bezpiecznie, bo ochrona przegoniła tych oprychów. - przypomniało mi się, że jego motor był już z pewnością do kasacji - Poczekaj tu chwilę.
Pobiegłam w stronę mojego podziemnego garażu i go otworzyłam, gdy wróciłam do Roberta, ten stał pod domem i głaskał długo sierstnego wilczura Sami'ego.
Oparłam się o filar, gdy nagle się obrócił w moją stronę.
-Czyj to dom, jakiegoś szlachcica czy co?? - zapytał z dziwna miną. Na co ja się uśmiecham.
-Aż taka bogata to ja nie jestem. Po prostu moja rodzina lubi mnie rozpieszczać. A właśnie, chodź, musisz sam wybrać.
Wpuściłam go do mojego garażu gdzie musiał doznać wielkiego szoku. Gdy wybrał najbardzej podobający mu się motor dałam mu kluczyki i rzuciłam tylko przez ramie.
-Nie szarżuj zbytnio. - wpatrywałam się w niego gdy odjeżdżał. Weszłam szybko do domu, zjadłam kanapkę z czymś i poszłam do sali ćwiczeń. Złapałam moja ulubioną katanę i zaczęłam indywidualny trening, ponieważ trener przyjedzie dopiero po moich urodzinach, które odbędą się za jakieś 2 tygodnie.
Zmęczona po 2 godzinach treningu, poszłam pod prysznic i prosto do sypialni. Gdy rano się ubrałam, przypomniałam sobie, że mam chodzić do szkoły bez mundurka, ale już niestety od jutra, ubrałam
to. (sorry nie było bez postaci :( )


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, jest 2, krótki ale jest :) Chciałam dłuższy, ale siostra mnie dręczy. Następny dodam niedługo :)
Pytania co do bloga zostawiajcie w komach

Rozdział 1

                     Rozdział 1




- Mam na imię Monika. – przestawiłam się przed dyrektorką szkoły, do której miałam uczęszczać.

- Monika Red… Zgadza się?

- Tak, miło panią poznać. – zaćwierkałam.

- Och oczywiście, ale mam pewną małą prośbę.  Ściągnij kaptur. – spojrzała na mnie.

- Dobrze ale nie będę ściągać  go na zajęciach. – płynnym ruchem ręki ściągam kaptur z twarzy ukazując to, co starałam się ukryć.

   Byłam dobrze zbudowaną rudowłosą pięknością o prostych białych zębach, moja twarz była blada i bez żadnej skazy, jedynie moje oczy niszczyły ten idealny efekt. Jedno barwy zielonej a drugie czerwone. Barwa ta pojawiła się na skutek ,,nieszczęśliwego wypadku”. Barwa tego oka przeraziła nie jedną osobę. 

- No cóż, tego się nie spodziewałam. – odparła jak gdyby nigdy nic.

    Gdy wyszłam z budynku uderzył we mnie zimny, orzeźwiający podmuch wiatru, który ukoił moje nerwy. Nagle usłyszałam głośny pisk opon i krzyk:

- Uważaj!

Na moje ciało coś skoczyło, a obok przejechał niekontrolowany pojazd.

- Złaź – syknęłam, gdy się opamiętałam .

- Och, przepraszam! – pisnął chłopak. Gdy się podniósł i podał mi rękę zauważyłam, że jest wyższy ponad o głowę. -Nic ci nie jest? - Zapytał podnosząc mnie jednocześnie.
-Nie... Najwyżej będę mieć uraz wewnętrzny do końca mojego życia...- słodko się uśmiechnęłam.
-Bez przesady, gdybym cię nie odciągnął, to byś... - nagle przerwał z przerażeniem wpatrując się w moją twarz. - Co do...
Szybko zasłoniłam swoją twarz kapturem i odwróciłam się do niego szybko wyjaśniając:
-Spokojnie, ten kolor mam od dawna na skutek pewnego wypadku. Jeśli cię ono odtrąca to oczywiście zrozumiem.
-Nie, jest spoko...
 Nagle usłyszałam krzyk za moimi plecami:
-Tutaj jest!
Spojrzałam w stronę chłopaka, który nagle pobladł.
- Uciekamy! - szarpnął mnie za ramie w stronę jednej z uliczek. Po kilku minutach ucieczki zaczął się rozglądać we wszystkie strony - Cholera gdzie teraz?!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Okej, to mam rozdział 1. Koleżanka się ze mnie śmieje i moich problemów z ortografią ;-; I INTERPUNKCJĄ, bo cytuję: ,, bo przecinków nie umiesz kufa stawiać". Na szczęście ona mi je poprawia. mam nadzieję, że się spodobało, proszę o zostawianie komentarzy, by wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny :)